Znowu idę do
tego cholernego Pokoju Życzeń. Jedynym, co słyszę, są moje kroki odbijające się
echem na korytarzu. Każdy kolejny przecina ciszę niczym ostry nóż. Jedyny
problem polega na tym, że dalej nie jestem pewien, czy ostrze wymierzone jest w
moje serce, czy też moje serce je wymierza. Obawiam się, że to konkretne ostrze
nie ma rękojeści. Że raniąc siebie, równocześnie zranię Was wszystkich. Że zranię Ciebie.
Jestem
tchórzem. Ty uświadomiłaś mi to, gdy tylko przekroczyłaś próg Hogwartu.
Sprawiłaś, że zacząłem wątpić w słuszność moich decyzji i kwestionować rozkazy,
nawet te pochodzące od Czarnego Pana. To, że o tych rozmyślaniach nikt miał się
nie dowiedzieć, nie było najważniejsze. To i tak był zbyt duży wpływ na mnie.
To były pęta, które powoli zaciskały się wokół mnie, a ja nawet przez chwilę
nie myślałem o tym, by je zrzucić. Nawet jeśli te pęta mnie raniły.
Zakochałem się
w Tobie. Trudno w to uwierzyć, nieprawdaż? Odkąd sięgam pamięcią wyzywałem Cię
od szlam i wieszałem na Tobie psy. I choć nic mnie nie usprawiedliwia, to
chowam się za argumentem, że musiałem jakoś obronić swoje serce. Nie mogłem
przecież przyznać się do tego uczucia. A Ty byłaś zbyt mądra. Mogłaś się czegoś
domyślić. Uniknięcie tego było możliwe tylko wtedy, gdy raniłem Cię dostatecznie
mocno, byś nie chciała dostrzec niczego poza nałożoną przeze mnie maską.
Mógłbym Cię
przepraszać. Mógłbym, ale tego nie zrobię. Ponieważ zwyczajnie wierzę, że to
nie ma najmniejszego sensu. Możesz w to wątpić, ale każde słowo, które raniło
Ciebie, każda Twoja łza. To wszystko zapadało mi w pamięć i sprawiało, że nie
mogłem spać po nocach, bo moim jedynym pragnieniem było włamanie się do Twojego
dormitorium, obudzenie Cię i powiedzenie, co naprawdę czuję. Nawet jeśli
miałabyś mi nie uwierzyć. Nawet jeśli miałabyś mnie odtrącić.
A jednak
istnieje jedna rzecz, za którą muszę przeprosić. To nic więcej, jak moje
tchórzostwo. Sam siebie oszukiwałem, że chroniłem Cię przed moim ojcem i resztą
Śmierciożerców. Twierdziłem, że przecież uznaliby Cię za mój słaby punkt i
wyeliminowali. Może gdybyś była czystej krwi… Może wtedy patrzyliby na to z
innej perspektywy. Bo wiem, że nigdy nie dostrzegliby w Tobie tego, co ja
widziałem. Sądzili, że osoby nieczystej krwi są słabe. A ja nie chciałem
uświadamiać im Twojej siły.
Nie łudzę się,
że mi wybaczysz. Nie chcę również byś znienawidziła mnie za zrzucenie tego
ciężaru również na Twoje barki. Wystarczy, że spoczywa na moich. Wiem, co się
niedługo wydarzy. Wiem, bo sam w tym uczestniczę. Jako Śmierciożerca i jako syn
Lucjusza Malfoya. Zdradziłem wszystko, co było mi drogie tylko po to, by odejść
z ludźmi, do których obecnie nie czuję nic poza wstrętem.
Wiem, że ani
miejsce, ani czas nie będą odpowiednie. Po bitwie Hogwart będzie w opłakanym
stanie. Do tego będziecie musieli opłakać zmarłych. Ale mnie już wtedy nie
będzie. Odejdę. Pewnie zastanawiasz się skąd mam tę pewność. Już teraz, pisząc
ten list, dostrzegam Śmierciożerców znajdujących się niedaleko szkoły. Gdy będę
wręczał kopertę Potterowi, najprawdopodobniej usłyszę ich kroki na szkolnych
korytarzach tak dobrze, jak wtedy słyszałem moje własne.
A właśnie… Poprosiłem
Pottera o małą przysługę, ten jeden raz w życiu…
Chcę byś
zapomniała, że Cię kocham Granger.